Kolejne rozdziały (może jeden albo dwa, tego
jeszcze nie wiem), jak się wkrótce przekonacie, będą takie jakby... mało
syriuszowe. Początkowy pomysł był taki, by w całości porzucić narrację
pierwszoosobową i po prostu pokazać świat oczami innych postaci. Ale wkrótce po
rozpoczęciu pisania stwierdziłam, że to nie wyjdzie, że muszę wrócić do
pierwszoosobowości i pokazać bohaterów od tej bardziej osobistej, dogłębnej
strony. A nic nie pozwoli mi to zrobić lepiej niż wejście do ich głów i
dokładne zastanowienie się jak zareagowaliby w danej sytuacji. Nie wiem czym mi
się to uda, bo z Syriuszem byłam przez długi czas i pisanie z jego punktu
widzenia przychodzi mi niezwykle łatwo. Największy problem miałam chyba z
Harrym. Mistrzyni Rowling przedstawiła go w swoich książkach tak dokładnie, że
bałam się, że go "zepsuję". No ale w końcu wyszło mi to, co widzicie
teraz pod postacią rozdziału dziesiątego. Enjoy.
Starałem się myśleć o czymś
innym. O czymkolwiek, byle tylko odgłosy rozmowy jak najmniej do mnie
docierały. Na moment pozwoliłem sobie nawet przymknąć oczy, jakby to mogło
pomóc mi się skupić. Nie pomogło. Ręce trzymane na kolanach trzęsły mi się
coraz bardziej, więc zacisnąłem je w pięści. Wzrok wbiłem w leżący przede mną
talerz, ignorując nietknięty kawałek ciasta i wszystko inne wokół. Udało mi się
odciąć od świata na tyle, że nawet nie zauważyłem, gdy ciotka Petunia wstała od
stołu. Dopiero gwałtowne poszturchiwanie Dudleya uświadomiło mi, że woła mnie z
przedpokoju. Wstałem chyba zbyt gwałtownie, bo aż zakręciło mi się w głowie.
Nie przejąłem się tym jednak, bo jedyne, czego chciałem, to wyjść stąd i nigdy
nie wracać.
W korytarzyku przed drzwiami
frontowymi stała szczupła, wysoka kobieta w wąskich okularach o czarnych
oprawkach. Miała w sobie coś autorytatywnego. Jej usta zaciśnięte były w wąską
linię i trochę przypominała mi młodszą wersję profesor McGonagall. Jednak to
nie ona przykuła moją uwagę. Bo obok stał mężczyzna, który wydawał mi się
znajomy. Ciemne, przydługie włosy i te oczy o intensywnym spojrzeniu. Szare, a
może jasno niebieskie? Na pewno już je gdzieś widziałem. Wyglądał tak, jakby
nie do końca wiedział, co tu robi, a mimo tego jego postawa świadczyła o tym,
że nigdzie się ruszać nie zamierza.
- Ci państwo chcą z tobą
rozmawiać - powiedziała ciotka Petunia swoim skrzeczącym głosem i popchnęła
mnie w głąb korytarza. - Załatw to - rozkazała i pośpiesznym krokiem wróciła do
salonu. To dało mi jeszcze kilka sekund, by wyraźnie przyjrzeć się tej parze,
zanim zapytałem z wahaniem:
- To w czym mogę pomóc? -
Myślałem, że może to on odpowie, pozwalając mi skojarzyć, skąd się znamy, ale
bezsłownym spojrzeniem dał znać kobiecie, żeby to ona się odezwała.
- Witaj, Harry - powiedziała
łagodnie i już niczym nie przypominała mi nauczycielki transmutacji. Wąskie
usta rozciągnęły się w uśmiechu, a zza soczewek okularów spojrzała na mnie para
życzliwych, ciepłych brązowych oczu. A jej następne słowa wywołały we mnie dużo
silniejsze emocje niż obelgi ciotki Marge. Stałem bez ruchu, słuchając uważnie,
ale nie poświęcając kobiecie więcej uwagi niż było to wymagane. Bo obok stał on.
I na moment, na jeden krótki moment, nasze spojrzenia skrzyżowały się na więcej
niż kilka sekund i już wiedziałem kim jest. A przynajmniej tak mi się wydawało.
*
Wredny, nędzny parszywiec.
Wielki przyjaciel mugolaków, zdrajców krwi i wilkołaków. Po co w ogóle tu
wrócił? Przecież obiecywał, że nigdy więcej nie postawi tu stopy po tym, jak
pani Black go wydziedziczyła. I teraz panoszy się po całym domu i wytyka
Stworkowi niedomyte kawałki podłogi, kurz na półkach i zimny obiad. To nie
Stworka wina, że wielki pan ten obiad chciał jeść o drugiej nad ranem.
- Na co się gapisz? - mówi,
więc Stworek pokornie spuszcza wzrok, pod nosem mrucząc przekleństwa. - Co
powiedziałeś? - pyta, mrużąc podejrzliwie oczy, więc Stworek kłania się głęboko
i zapewnia panicza Syriusza, że kolacja na stole. Panicz Syriusz macha ręką
lekceważąco, więc Stworek dodaje, że zrobił sałatkę z tuńczyka. Pan prycha pod
nosem, poirytowany, ale pospiesznie kieruje się do jadalni. Stworek uśmiecha
się pod nosem, bo już wie jak przekupić pierworodnego syna Blacków. Następnym razem,
jak będzie w złym humorze i będzie się wydzierał na swojego wiernego sługę,
Stworek ugotuje mu pomidorowej. Panicz Syriusz nie może się oprzeć pomidorowej.
Był wtorek. We wtorki Stworek
zamiata piwnicę. I Stworek szczęśliwie zamiatałby sobie piwnicę, gdyby nie te
wrzaski z kuchni. Przeklinając strome, kamienne schodki i rwący ból
reumatyczny, Stworek wbiega na parter i w kierunku nawoływania. W kominku,
pośród dogasających płomieni, widnieje rozczochrana głowa wilkołaka. Stworek
powstrzymuje zdegustowany grymas i, mrużąc oczy, podchodzi bliżej.
- Jest Łapa? Muszę z nim
porozmawiać, zawołałbyś mi go? - pyta wilkołak bezczelnie. Stworek nie jest
zadowolony jego obecnością.
- Zapchlony potwór i sługus
mugolaków może sobie sam wołać - odpowiada, odwraca się na pięcie i wraca do
zamiatania piwnicy. Chwilę później nawoływania znowu następują i słychać
pośpieszne kroki z salonu. W końcu, bo musiało to przecież nastąpić, panicz
Syriusz woła Stworka z powrotem do kuchni. I Stworek znowu przeklina strome,
kamienne schodki i rwący ból reumatyczny. Jednak stanąwszy w kuchni kłoni się,
niezbyt głęboko, ale zawsze. Plecy mu dzisiaj dokuczają, a widok tej
obrzydliwie uśmiechniętej twarzy wilkołaka, nie poprawia samopoczucia.
- Przynieś coś do picia - pada
polecenie. Stworek znowu skłania głową.
- No i nici z zamiatania -
mruczy pod nosem, ruszając do kuchni po kremowe piwo. Stworek wiedział co z
panicza Syriusza wyrosło. Niewdzięcznik, niezasługujący na nazywanie siebie
Blackiem. Zdrajca krwi, nie mający prawa do swojego dziedzictwa. A przynajmniej
tak mu się wydawało.
*
W co ja się wplątałam? - myślałam, patrząc na mojego gościa upchniętego w komórce na płaszcze.
Strasznie dziwna sytuacja. No bo kto by się spodziewał, że tak niewinny wieczór
nagle zamieni mi się w... no właśnie, w co? Facet leżał na podłodze w pozycji,
która nie mogła być wygodna, a dodatkowo zamiast zakręconej blond czupryny miał
na głowie ciemne, nieco przydługie włosy. Gładkie policzki teraz pokrywał lekki
zarost, a irytująco okrągła i urocza twarzyczka została zastąpiona przez dużo
ostrzejsze rysy twarzy. Metamorfomag? Jeśli tak, nie do końca pojmowałam jego
wybór wizerunku. Ten obecny dużo bardziej do niego pasował.
W sumie z tego przedziwnego
wieczora, który rozpoczął naszą jeszcze dziwniejszą współpracę, nie pamiętam
wiele. Głównie dlatego, że sytuacja tak szybko wymknęła mi się spod kontroli,
wszystko potoczyło się w mgnieniu oka, a ja nie lubię tracić władzy nad własnym
życiem. A Syriusz bez pozwolenia wpakował się do niego z butami i od tego czasu
nie mogę się od niego uwolnić. Nie żebym jakoś szczególnie chciała albo
próbowała.
- Ty weź się uspokój, co? Nie
zamorduję cię przecież - powiedział, gdy szok i zdezorientowanie popchnęło mnie
do ucieczki. A zamiast deportować się, albo czmychnąć siecią Fiuu, ukryłam się
za sofą. Genialne, doprawdy. To jeden z moich gorszych momentów w karierze i
chętnie ich nie wspominam, za to bardzo lubię wspominać sytuacje następujące po
nim. Bo dzień, gdy do mojego domu zapukał Syriusz Black, więzień Azkabanu, zakończył
się, gdy mój dom opuścił Syriusz Black, niewinnie skazany, choć wcale nie
zamknięty w więzieniu. Mężczyzna, z którym zaczęłam długoletnią i bardzo
pokręconą współpracę. Mężczyzna impulsywny, łatwo wpadający w złość, z
tendencją do szybkiego wyprowadzenia własnej osoby (ale najczęściej innych) z
równowagi. Nie trudno mi go było rozgryźć i wykorzystać jego słabości dla
własnego pożytku w dziennikarstwie. Dobrze wiedziałam z kim mam do czynienia. A
przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Krótko, bo chciałam ten nowy styl jakby
wypróbować (mam nadzieję, że nie mieliście problemu z wykombinowaniem, kto jest
narratorem w danym fragmencie). Proszę o szczere opinie na temat tego
rozdziału, ok? Bo nie wiem, czy to kontynuować, czy w ogóle sobie tym głowy nie
zawracać. Tak, czy inaczej jeszcze następny rozdział zobaczycie w tym stylu. A
wystąpią Vivi, John i postać... chyba dość niespodziewana. Zobaczymy jak mi to
wyjdzie.
A jeszcze zainteresowanych zaproszę TUTAJ, gdzie znajdziecie odpowiedzi na kilka
pytań zadanych mi przez inne bloggerki.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę Wam
Wesołych Świąt, dużo śniegu, jeszcze więcej czekolady i szalonego Sylwestra.
Wow, z racji tego, że jest nieco późno i mój mózg działa w zwolnionym tempie, pozwolę sobie na dłuższą wypowiedź w dniu (mam nadzieję) jutrzejszym, jednakże pierwsze co mi przyszło na myśl to:" Hey! Przecież to wszystko dzieje się wcześniej,a nie chronologicznie!". Powinienem zapewne odpowiedzieć czy to dobrze czy źle, ale szczerze mówiąc chwilowo nie mam bladego pojęcia, jestem przede wszystkim zaskoczony ;) ;p Dobranoc:)
ReplyDelete"Dopiero gwałtowne poszturchiwanie Dursleya uświadomiło mi, że woła mnie z przedpokoju." To zdanie mnie trochę dziwi, o kim Harry myśli per Dursley? O Vernonie Dursleyu czy o Dudleyu?
ReplyDelete"Wyglądał tak, jakby nie do końca wiedział, co tu robi, a mimo tego jego postawa świadczyła o tym, że nigdzie się ruszać nie zamierza." - coś mi trzeszczy w tym zdanie, szczególnie ten kolokwializm na końcu brzmi nieco dziwnie, acz w sumie jako, że to narracja pierwszoosobowa to niby powinno działać.
"Myślałem, że może to on odpowie i pozwoli mi skojarzyć skąd go znam..." ,a może: " Myślałem, że może to on odpowie, pozwalając mi skojarzyć, skąd się znamy..." ?;p
"Stałem bez ruchu, słuchając uważnie, ale nie poświęcając kobiecie więcej uwagi niż było to wymagane." To "było wymagane" jest trochę dziwne, bo jak dla mnie kojarzy się z jakąś etykietą, że on poświęca jej tyle uwagi ile wymaga od niego savoir vivre, żeby jej nie urazić;p Poza tym "słuchając uważnie,ale nie poświęcając kobiecie więcej uwagi" wiem o co chodzi, ale jakoś sprzecznie to brzmi w tym połączeniu;p Przyszło mi do głowy coś takiego: "Stałem bez ruchu słuchając jej na tyle uważnie, by wychwycić sens wypowiadanych słów, lecz moje myśli zaprzątało już coś zgoła odmiennego." lub coś w ten deseń ;)
Część z narracją Stworka jest super, chyba nawet bardzo czepialscy ludzie nie mogliby się do niczego przyczepić:)
W sumie do narracji Kait też się trudno przyczepić, bardzo mi się podoba:)
Reasumując zdaję się zgodnie z Twoimi własnymi spostrzeżeniami najtrudniej poszło z Harrym, pozostałe dwie części są naprawdę bardzo udane:) Może za bardzo starałaś się "zmieścić w kanon" i dałaś się tym nieco skrępować? Ja osobiście mam tak, że lepiej mi idzie gdy bohater "żyje nieco własnym życiem", w taki sensie, że...hmm jakby to ująć, nie zakładam z góry, że np. bohater jest nieśmiały, więc jak spotka na ulicy Jennifer Lopez to będzie się jąkał i ledwie wydusi słowo, bo potem kiedy "muszę" napisać to zgodnie z pierwotnym schematem to strasznie mnie to męczy, zabiera jakiś element naturalnego tworzenia postaci. Jakby ona się sama kreowała (coś jak z tą koncepcją Starożytnych Greków, że rzeźba jest uwięziona w skale a rzeźbiarz ją tylko uwalnia, if You know what I mean;p). Piszę, a potem myślę, hmm, ale z niego cwaniak nie wiedziałem, że tak zrobi...;p Coś w tym stylu. Ech, zagmatwałem nieziemsko. ;p
Notabene pozwoliłem sobie przeczytać to o konkursie, bardzo ciekawe ;)
No i pozwól, że złoże Ci życzenia, tak więc, z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Ci powodzenia wszelkich planów tak edukacyjnych, jak twórczych, mnóstwa Szczęścia i Miłości (w końcu "All You need is Love" ;p), no i Bożego Błogosławieństwa w każdym dniu(jakkolwiek, Twoja relacja z Nim, jak się zdaje, nie jest szczególnie bliska, acz trudno mi składać życzenia Bożonarodzeniowe, abstrahując od ich istotowego znaczenia, weź to więc, jeśli chcesz, za wyraz pragnienia Twej wszelkiej Pomyślności), Pozdrwiam,
Nathaniel Sathirian;)
Tak, to wszystko będzie, jak na razie, w retrospekcji bo mam taki pomysł, żeby pokazać Syriusza oczami innych tak jakby na samym początku ich znajomości i już później, jeśli wiesz, co mam na myśli.
DeleteTo z tym Dursleyem, to miałam na myśli Dudleya i z jakiegoś powodu mi wyszedł Dursley oO nie wiem o czym ja myślę. Resztę zdań też przejrzę i dziękuję bardzo za te wytknięcia.
Taaa, z tą narracją to czasem wychodzą problemy, ale wiem dokładnie co miałeś tam na myśli nawet jeśli musiałam to dwa razy przeczytać, żeby sobie sens słów ułożyć w głowie xD Ale w sumie mam tak trochę jak Ty z tym cwaniaczeniem moich bohaterów. Szczególnie tych własnych, chociaż i Syriusz mi często cwaniaczy w dialogach.
Za wszystkie życzenia bardzo dziękuję. Ja również życzę Ci wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń (ale w sumie nie wszystkich, bo bez marzeń życie straciłoby sens) i mam teraz przez Ciebie tę piosenkę All you need is love w głowie xD Ale lepsze już to niż Gangnam style oO
Anyway, pozdrawiam ciepło xx
Przepraszam, że dopiero dziś, ale wreszcie znalazłam czas, żeby odpowiedzieć na Twoje pytania. Zapraszam tutaj: http://nocne-przeblyski.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html
ReplyDeletePozdrawiam cieplutko. :)
PS. Jak tam, żyjesz jeszcze? I w ogóle, to jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację.