- Ej, wypluj ją! – rozkazał
Matteo.
- Tylko nie obśliń! -
krzyknęła Maia gdzieś z okolic brzucha jaszczura.
- A ty mi tam nie rób burdlu,
dopiero co był remont - rzekł smoczek. - I zapal światło, bo się potkniesz o
coś. - Z żołądka smoczyska dało się słyszeć kilka trzasków, odgłos tłukącego
się szkła i przekleństwo księżniczki, aż w końcu ciche pstryknięcie, jakby ktoś
zapalał światło.
- Śmierdzi tu - stwierdziła
dziewczyna.
- Bo pierdłaś - mruknął mag
pod nosem.
- O! Mój konik! - Rozległ się
okrzyk radości, gdy Maia odnalazła swojego pupila, który na nieszczęście był
już na wpół strawiony.
- O, Maia! A co ty tutaj
robisz? - zapytał przód Prinseski. - Dawno cię nie widziałam!
- No, a ja tym bardziej,
rzadko kiedy mam okazję cię podziwiać! - dodał odwłok.
- Znowu zaczynasz? A propos,
ciebie już nie ma, rozpuściłeś się w kwasie trawiennym.
- Serio? Aha, faktycznie, no
to ciao! Spotkamy się w Niebie o piątej?
- No pewno! - krzyknął wesoło przód.
- Królewna bynajmniej nie była zadowolona faktem, że jej ulubiony konik się
rozpuszcza.
- Ej, ty, czarodziej! -
krzyknęła. - Zrób coś magicznego i mnie stąd wyciągnij - zażądała, w myślach
opracowując plan zemsty na smoku.
- No dobra - mruknął beznamiętnie
czarodziej. - Abrakadabra, czary-mary, wyciągnę królewnę z tej poczwary!
- Ej, to mnie obraża! -
smoczek posmutniał. - Ojoj... Coś niedobrego dzieje mi się z brzuszkiem... -
Złapał się za to miejsce i udał w krzaczki.
- Już? - zapytał zniecierpliwiony
Matteo. - Królewna wyszła?
- No... A masz coś do
podtarcia?
- Nie, e, ale może ona ma.
- Łapska precz od mojej
sukienki! - wydarła się królewna.
- Bez łaski, wezmę sobie coś
innego, na przykład... - Rozglądnął się po lesie. - Na przykład to! - Wyrwał całe
drzewo z korzeniem i udał się tam, gdzie król chodzi piechotą. Tymczasem Maia
wybiegła z krzaków, na spotkanie magowi.
- Jak się zabija smoka? -
spytała, wycierając ubrudzone czymś dłonie w trawę.
- Do twarzy ci w tej pięknej
mazi! – skomentował życzliwie Matteo. - A smoki nigdy nie umierają, ha! - I
wtedy nagle usłyszeli dźwięk spadającej waty na podłogę, a po tym donośny
krzyk:
- Umarłem! Wszystkie magiczne
kroniki kłamią! Żegnajcie!
- O - zdziwiła się królewna i
wzruszyła ramionami. - Widzisz! Te twoje głupie książki kłamią - powiedziała z
satysfakcją.
- A ty śmierdzisz - mruknął
mag.
- To przez smoka. Ma kiepską
przemianę materii - powiedziała z pretensją. - Wracam do zamku. Idziesz ze mną?
- Chyba nie - zniesmaczył się
mag. - Wolę zbierać piękne kwiatki, typu kaktusy i kalafior.
- Choooodź... Przedstawię cię
mojemu tatusiowi. – Królewna uśmiechnęła się słodko.
- Ale po co? Mam poznać
jakiegoś zgrzybiałego-ultrafioletowego-zniesmaczonego-tobą starca?
- No to w końcu król jest. Jak
będziesz grzeczny, to może cię pasuje na rycerza!
- Jestem magiem, jełopo.
- A rycerzem byś być nie
chciał?
- Jestem magiem, powtarzam,
jestem magiem, powtarzam, jestem magiem.
- A nie możesz być rycerskim
magiem? Albo magowym rycerzem? Wiesz... Rycerze mają dużo lepsze wzięcia u
królewien...
- Nie potrzebuję królewien,
zadowalam się ciemnym borem - odparł mag z wyższością.
- Żal, teraz wiem, czemu
wszystkie drzewa są hojnie obtoczone krzaczkami - rzekł smok.
- Przecież nie żyjesz -
przypomniała mu Maia.
- Aha, faktycznie. - Zasmutał
się smok i umarł po raz drugi.
Tymczasem na pobliskim polu
zaczęły rosnąć buraki. Farmer Farmerowy zdziwił się niesamowicie:
- Jestem niesamowicie
zdziwiony! - Tak właśnie powiedział, bo przecież sezon na buraki zaczynał się
dopiero w grudniu. - No, właśnie, a jest 31 listopada, chore to.
A Maia wcale się nie zdziwiła.
- To ostatnio normalne -
stwierdziła melancholijnie wzdychając. - Ciągle się coś dziwnego dzieje z naszą
naturą - powiedziała.
- No to cho mi pomóc przy
robieniu żniw! - zawołał ochoczo Farmer.
- Spadaj. Księżniczki takich
rzeczy nie robią - powiedziała dumnie.
- Księżniczki są ulubienicami
ludu i mają ładne słownictwo! – warknął Farmer.
- I ładny wygląd... - dodał
Matteo.
- A ja to wszystko mam -
powiedziała dziewczyna radośnie i w podskokach ruszyła z powrotem do zamku.
- Zawsze jest taka? - zapytał
pospolity Farmiarz.
- Ehe, niestety.
- No to co, zapraszam na kawę!
- A skuszę się, skuszę -
odrzekł mag z uśmiechem i wszedł do ubogiej chatki, zostawiając Maię gdzieś tam
samą, gdzieś tam, gdzie jest już piąta...
Weszłam przypadkiem, zaczęłam mimochodem, skończyłam na ziemi, bo spadłam z krzesła.
ReplyDeleteA teraz przepraszam, idę umrzeć po raz drugi XD
Mam nadzieję, że się za bardzo nie potłukłaś xD
Delete